Kontakt: ul. Wołoska 82 m. 55 (vis a vis Szpitala MSWiA) tel.22 425-58-58 kom.501-22-84-88 e-mail: parapsychologia@gmail.com informacje i zapisy: pon.-pt: 900-2100, sob: 900 - 1900 |
I
Wyobrażenia o Chinach, jakie funkcjonowały w Europie, zmieniały się na przestrzeni wieków wielokrotnie. W starożytności Chiny były krajem tajemniczym, o którym niewiele można się było dowiedzieć. W średniowieczu i jeszcze do końca XVIII wieku postrzegano je jako kraj nieskończenie wielki, o uporządkowanej administracji, o wyrafinowanych obyczajach; kraj godzien podziwu. Leibniz pisał, że w Chinach nawet prości chłopi odznaczają się elegancją, nie okazują żadnych uniesień, a ich stosunek do spraw życia nacechowany jest rezerwą, jaką w Europie posiadała jedynie szlachta.
Potem nastał okres, w którym Chiny stały się z powodu swej słabości militarnej celem potęg kolonialnych. Były wówczas krajem o skorumpowanych, twardych rządach, gdzie obowiązywały radykalne, okrutne prawa. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku nieliczni Europejczycy zaczęli dostrzegać i rozumieć fakt, iż Chin nie da się pojąć bez znajomości języka, a przede wszystkim wysoko rozwiniętej chińskiej poezji, prozy i literatury dydaktycznej. Richard Wilhelm, zmarły przed pięćdziesięciu laty pastor i misjonarz w niemieckiej kolonii Kiautschou (dziś Jiaozhou), w przeciągu dwóch dziesięcioleci poprzez tłumaczenia i własne publikacje zmienił od podstaw wyobrażenie, jakie mieli Niemcy o Chinach. Wyznaczył sobie rolę pośrednika między kulturami; przekonał, że Zachód nie może się obejść bez wiedzy o dalekowschodniej mądrości i postrzeganiu świata. Na postawione przezeń pytanie: czy Chińczycy myślą inaczej niż my? Niektórzy badacze odpowiadają twierdząco. Swoje wnioski wysnuli z analizy języka chińskiego. Nie ma w nim deklinacji i koniugacji w naszym rozumieniu. Wszystkie słowa składają się zawsze z jednej, w danym wypadku niezmiennej sylaby.
Istnieje niewiele ponad 400 podstawowych sylab, które w złożeniach mogą tworzyć wiele nowych pojęć. Język Chin Północnych ma wprawdzie cztery tony, w jakich artykułować można jeden dźwięk, co powoduje, że liczba akustycznie odróżnialnych słów zwiększa się prawie czterokrotnie, jednak liczba słów brzmiących jednakowo jest ciągle jeszcze bardzo duża.
My, Europejczycy, jesteśmy w porównaniu z Chińczykami dość rozrzutni; mówimy "troje ludzi", kiedy już słowo "trzy" sygnalizuje liczbę mnogą. I nie wiedzieć po co stwierdzamy: "byłem wczoraj w teatrze", jeśli do zasygnalizowania przeszłości wystarczy "wczoraj". Zawsze też podajemy rodzaj, który tak czy inaczej da się odgadnąć z kontekstu.
Stosowanie skrótów gramatycznych nie pozostaje bez konsekwencji. Chiński tekst jest często niezrozumiały bez znajomości kontekstu.
Z drugiej jednak strony wierszowi miłosnemu może dodać wiele uroku fakt, iż nie jest w nim jasno i jednoznacznie powiedziane, czy mężczyzna zwraca się w nim do kobiety, czy też do innego mężczyzny.
Poza tym w chińskim nie można, jak my to często czynimy, przeliterować wyrazu. Chińczyk widząc, że jego rozmówca nie zrozumiał wypowiedzianego przezeń słowa, kreśli znak palcem jednej dłoni na drugiej. Wszystkie znaki pisma chińskiego są obrazami i przeznaczone są dla oczu. My odbieramy świat zmysłem słuchu w dużo większym niż Chińczycy stopniu.
Tylko niewiele znaków pisma chińskiego to obrazy proste - jest ich mniej niż dwieście. Większość znaków (a wykształcony Chińczyk używa ich do ośmiu tysięcy) to znaki złożone. Składają się z dwóch obrazów, z których jeden oznacza pojęcie (np. mężczyzna, kobieta, drzewo, ryba), a drugi wskazuje wymowę; jego znaczenie nie jest jednak w ogólnym rozumieniu znaku uwzględniane. Kiedy widzę chiński znak, wiem natychmiast, że oznacza on roślinę, a nie drzewo.
Druga część sugeruje jego wymowę i dzięki temu mogę stwierdzić, że ta roślina to w tym przypadku z pewnością szpinak, a nie krwawnik. Najnowsza reforma pisma w Chinach tak dalece zburzyła tę zasadę, że trzeba się uczyć na pamięć zdecydowanie więcej znaków, gdyż nie przedstawiają już one obrazów. Zapamiętajmy jednak: Chińczycy odbierają świat zewnętrzny za pomocą zmysłu wzroku; każdy ze znaków ich pisma jest symbolem, a nie jak u nas sugestią dźwięku. W języku chińskim nie istniał aż do dziś odpowiednik naszego słowa "symbol"; zamiast niego mówiono po prostu "obraz" (xiang).
Co to jednak jest symbol? Zamiast długo dywagować w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, przywołajmy całkowicie satysfakcjonujące nas proste stwierdzenie C. G. Junga: "Słowo lub obraz są symboliczne, jeśli zawierają w sobie więcej, niż widać na pierwszy rzut oka.,." (Man and His Symbols, London 1964).
Przekazują one pośrednio, poprzez mniej lub bardziej realistyczne przedstawienie coś, co mogłoby zostać wyrażone za pomocą zdania, co jednak nie ma być wyrażone w ten sposób.
Już przed ponad pięćdziesięciu laty Ferdynand Lessing mówił o chińskim Języku symbolicznym", będącym drugą postacią języka, przenikającą wszystko. Jest ona niejako innym sposobem komunikowania się ludzi. Forma ta stoi nad prostym językiem, jest bardziej różnorodna i pozwala wyrazić więcej niuansów. Książka niniejsza podąża tropem tych konstatacji.
Nawiązuje ona także w pewien sposób do poglądów Emila Preetoriusa, twórcy jednego z najpiękniejszych zbiorów sztuki wschodnioazjatyckiej, który stwierdza: "Wszystkie dzieła malarskie Wschodu mają znaczenie symboliczne, a charakterystyczne dlań tematy, jak skały, wody, chmury, zwierzęta, drzewa, trawy nie mówią jedynie o sobie, wyrażają coś jeszcze, coś znaczą.
Nie ma po prostu na Wschodzie żadnej rzeczy w całej naturze, tej ożywionej i nieożywionej, nie ma prawie żadnego dzieła sztuki, które nie miałoby równocześnie znaczenia symbolicznego, o ile tylko można mu takie znaczenie nadać." Preetorius dodaje jeszcze, że "znak obrazkowy i znak pisma mają punkty styczne w formie i treści, a nierzadko wręcz całkowicie się wzajemnie przenikają" (Katalog der Sammlung Preetorius, Miinchen 1958 - Katalog zbiorów Preetoriusa).
II
Jeśli nawet, jak uważa Preetorius, nauka sztuki malarskiej i sztuki pisarskiej są w Chinach blisko ze sobą spokrewnione, to dostrzec można między nimi znaczne różnice, jeśli rozumie się je jako środki komunikacji. Pismo ma przekazywać "posłanie", które czytelnik powinien zrozumieć lub przynajmniej próbować rozumieć.
Wykształcony Chińczyk częstokroć nie informuje adresata obrazu lub tekstu wprost o tym, o czym tamten powinien się dowiedzieć. Często ubiera informację w cytaty ze starej literatury, jest ona więc zrozumiała jedynie dla tego, kto cytaty te zna.
Obraz i symbol, rozpoznawalny w nim, mogą być "odczytywane" w dwojaki sposób: jako dzieło sztuki, mające sprawić radość osobie, dla której jest przeznaczone, lub też jako wyraz życzliwości dla odbiorcy, np. w formie życzenia długiego życia. Obraz jako całość albo dany symbol przedstawiony w szczególe obrazu skierowany jest więc do drugiego człowieka. Ma on mu dostarczyć estetycznych przeżyć, a jednocześnie przekazać życzenia w zawoalowanej formie.
Ten okrężny sposób porozumiewania się i przekazywania informacji ma u Chińczyków pewien związek z ich stosunkiem do ciała i seksu. Są oni od wieków niezwykle pruderyjni w sprawach dotyczących życia płciowego. Wprawdzie znaleziono niedawno teksty sprzed około 200 lat p.n.e., w których zachowania seksualne opisane są w prostych słowach, ale bardzo dokładnie, w późniejszych jednak zapisach wszystko, co ma związek z seksem, przedstawiano obrazowo, posługując się grą słów. Także wszystkie rządy Chin aż do czasów współczesnych usiłowały tłumić i rugować z życia to, co według nich było pornografią. Mądry Konfucjusz wcale nie potępiał seksu, nawet jeśli uznawał go za właściwy jedynie w małżeństwie i w odosobnionych pomieszczeniach. Konfucjanizm późniejszy posunął się jednak dużo dalej; zalecał mężowi unikać w miarę możliwości cielesnego kontaktu z żoną.
Czy było to powszechnie praktykowane, należy raczej wątpić. Jednak z całą pewnością za sprzeczne z dobrymi obyczajami uznawano publiczne okazywanie miłości i zachowania o seksualnym wydźwięku.
W literaturze i sztuce erotyka pojawiała się jedynie pośrednio, bardzo subtelnie sugerowana w podtekstach, odbiorca mógł się jej dopatrzeć w zawoalowanym drugim znaczeniu symbolu, mógł to znaczenie zrozumieć, ale o nim nie mówił. Osobie przesyłającej posłanie zawsze wielką przyjemność sprawiało obserwowanie, czy adresat zrozumiał ukrytą aluzję, czy też nie .
W związku z grą symboli erotycznych pozostaje także towarzysząca im gra słów. Język chiński stanowi odpowiedni do takich gier materiał, jako że mnóstwo w nim słów jednakowo brzmiących. I tak zdanie ^you yu" wypowiedziane na glos może znaczyć "on ma nadmiar" (np. bogactwa} lub też "ma ryby". Obraz ryby może wiec być grą słów, gdyż osoba obdarowana takim obrazem wie natychmiast, że ofiarodawca życzy jej bogactwa. I wie to nie dlatego, że kojarzy obraz z faktem składania przez ryby wielu jaj i ich życia zawsze w wielkich gromadach.
Gra słów przeznaczona jest dla uszu Chińczyka, a także dla jego oczu. Gry słów bazujące na dialekcie, a nie na języku mandaryńskim" (mowie urzędników lub literackiej chińszczyźnie), są ogólnie trudno zrozumiałe. Dlatego kalambury występują w Chinach rzadziej niż symbole obrazkowe.
Jest jeszcze jedna istotna sprawa, ważna nie tylko dlatego, że dotyczy kolejnej wielkiej różnicy między Wschodem a Zachodem: w Chinach nie rozwinęło się malarstwo portretowe. Wynika to między innymi stąd, że w dawnych czasach zwykło się w razie śmierci wysoko postawionej osobistości zamawiać malarza.
Ten przynosił ze sobą gotowy już wizerunek mężczyzny w stroju urzędowym lub kobiety ubranej odświętnie, po czym wystarczyło już tylko nanieść na obraz rysy twarzy. Nie istniały prawie w ogóle portrety osób żyjących, z wyjątkiem oczywiście cesarzy, filozofów i bóstw. Na wszystkich tych portretach skrzętnie unikano jakiejkolwiek aluzji do erotycznej sfery życia; zarówno mężczyźni, jak i kobiety przedstawiani byli jedynie w kompletnych strojach.
W przeciwieństwie do Zachodu, gdzie nawet w religijnej ikonografii nie są niczym niezwykłym postaci rozebranych mężczyzn i kobiet, czy dzieci ssących obnażoną pierś matki. Nagość jest dla Chińczyków oznaką człowieka niecywilizowanego.
Nawet w ich sposobie przedstawiania scen erotycznych widoczna jest - w przeciwieństwie do Japończyków - niewinność, którą można nazwać niewinnością dziecka. W dzisiejszych Chinach wstyd jest uważany za cnotę, jak za czasów Konfucjusza. Wszystkie sprawy związane z życiem seksualnym są jedynie sugerowane za pomocą symboli i gry słów.
III
Czym można wytłumaczyć taką powściągliwość? Dlaczego nie mówić i nie czynić wprost tego, co się chce powiedzieć lub zrobić? Wydaje mi się, że jeden czynnik odgrywa tu ważną rolę: już w czasach Konfucjusza (ok. 500 r. p.n.e,) ludzie żyli w ciasnych domach, we wsiach gęsto zabudowanych. Domy stały tam możliwie blisko siebie, aby zajmować jak najmniej ziemi nadającej się pod uprawę.
W miastach zaś - podobnie jak w średniowiecznej Europie - budynki stały również zwartym szeregiem, co miało zmniejszyć promień murów obronnych; im krótsze były mury, tym łatwiej było ich bronić.
Chaty najbiedniejszych budowane były z gałęzi i słomy, bogatsze domy stawiano z niewypalanej cegły i kryto dachówką. Aż do niedawna zamiast okien w ścianach pozostawiano otwory, które w najlepszym razie zaklejano papierem. Wewnątrz dom podzielony był na izby cienkimi ścianami, często z papieru. Każde słowo wypowiedziane w jednym pomieszczeniu przenikało do wszystkich pozostałych. Nie było w tych domach osobnych pokojów dla poszczególnych członków rodziny, nie było więc także tajemnic między nimi.
Również sąsiedzi z domu obok mogli słyszeć każde słowo. Rozwińmy ten wątek. Przez wiele stuleci za jedno przestępstwo odpowiadało zgodnie z prawem pięć rodzin. Członkowie tych rodzin musieli udzielać policji rządowej wszelkich żądanych informacji; nie mogli tego uniknąć tłumacząc się niewiedzą. Stąd też wywodzi się zasada, aby mówić możliwie niewiele i unikać wszystkiego, co może doprowadzić do sporów w obrębie rodziny i sąsiedztwa.
Analogicznie do tego unikano jasnych wypowiedzi na tematy erotyczne w sztuce. Wypowiadano się nie wprost, by innemu człowiekowi nie wyrządzić krzywdy lub by go nie urazić. Tak więc przedkładano malarstwo pejzażowe nad portrety i sceny rodzajowe. Treści obyczajowe przemycano do sztuki w sposób zakamuflowany za pomocą symboli. Odbiorca mógł je pominąć, bądź też zasygnalizować ich zrozumienie uśmiechem. Pejzaż jawi się na kształt kosmosu: uporządkowany i harmonijny.
Kto spożył wodę, musiał ją wydalić, a kto żądał względów, musiał je okazywać. Nic dziwnego, że europejscy misjonarze i podróżnicy od XVI do XVIII wieku przedstawiali Chińczyków jako "starożytny 1 lud, zrównoważony i pełen mądrości, ale bez życia. Chińczycy byli jednak zawsze ludźmi żywymi, choć powściągliwymi. Wynikało to stąd, że ciągle musieli baczyć na to, jak inni zrozumieją ich wypowiedzi na temat życia. Tworzą oni społeczność, która próbuje za pomocą symbolicznych form, sposobów wyrażania, jak też rytuałów, uczynić jednostkę członkiem obyczajnego i uporządkowanego społeczeństwa.
Znamienne, że aż do czasów nowożytnych nie było w Chinach pojęcia "wolność" i to zarówno w filozoficznym, jak i politycznym sensie. Słowo, które jest używane w tym znaczeniu obecnie, pochodzi z dawnych czasów i miało wówczas pejoratywne zabarwienie; tłumaczyć je można było także "być wypuszczonym na wolność". Nie istniało też słowo "indywidualizm" ani "równouprawnienie .
Zgodnie z chińskim sposobem rozumowania żaden człowiek nie jest taki sam, jak inni: jest albo starszy niż inni, albo płci męskiej , co już stawia go wyżej od osobnika płci żeńskiej lub też posiada wyższą pozycję w hierarchii państwowej. Nie było w Chinach także "braterstwa", będącego zasadą już we wczesnym chrześcijańtwie, gdyż jednostka zawsze uważała się za część rodziny, a wobec osób nie posiadających rodziny nie istniały żadne zobowiązania.
Obowiązująca nauka społeczna, konfucjanizm, regulowała obowiązki człowieka, a nie jego prawa. Zachowanie ściśle zgodne z obyczajem (li) było od dawien dawna celem i wytyczną procesu wychowawczego.
Życie jednostki, jak i całych społeczeństw, przebiega cyklicznie. Od narodzin do śmierci życie ludzkie dzieli się na cykle: dla mężczyzn osiem, dla kobiet siedem lat. Rok obejmuje cztery okresy, czasami pięć. "Rok podzielony jest świętami, ład w życie emocjonalne wprowadzają obyczaje" (Richard Wilhelm, Die Seele Ckinas - Dusza Chin). Celem dorocznych świąt jest przywrócenie harmonii między człowiekiem a naturą.
Cykle wprowadzające lub symbolizujące porządek to: rok ze swymi dwa razy sześcioma miesiącami lub dwudziestoma czterema odcinkami, miesiąc ze swymi cztery razy siedmioma dniami, a także pięć stron świata (piątą jest środek) oraz pięć planet lub trzy poziomy kosmosu: niebo, ziemia i człowiek w środku.
Częścią tego porządku świata są jeszcze bóstwa; były one wcześniej ludźmi, którzy dzięki swoim dobrym uczynkom wyniesieni zostali na najwyższy poziom. Poniżej nich znajdują się zwykli śmiertelnicy, a całkiem nisko -zmarli, którzy mogą przemienić się w złe demony lub dusić się w czyśćcu, aż odpłacą za swe grzechy. Wszystkie te trzy światy są sobie równe, a różnią się od siebie jedynie poziomem.
IV
Spróbujmy pogrupować wszystko to, czemu nadaje się symboliczne znaczenie, a dojdziemy do interesujących spostrzeżeń. Człowiek jawi się jako najważniejszy obiekt zarówno w sensie fizycznym, jak i społecznym, a z nim przedmioty przez niego stworzone. Jest to zgodne z podstawowym założeniem chińskiego światopoglądu: człowiek zajmuje w świecie centralne miejsce. Zwierzęta, rośliny, nawet niebo i ziemia są mu poddane (jest to idea znana już z biblijnej historii stworzenia świata).
W przyrodzie ożywionej zwierzęta są ważniejsze od roślin. Zwierzęta domowe jednak nie są tak często symbolami jak dzikie. To samo można stwierdzić analizując chińskie sny, w których rzadko występują wół, świnia lub kura.
Odwrotnie rzecz się ma w przypadku roślin: prawie wszystkie drzewa i krzewy mają znaczenie w życiu codziennym. Spożywa się ich owoce, używa się ich jako surowców do wyrobu pachnideł lub jako materiałów budowlanych. Fenomeny natury jak chmury, deszcz, rosa, grzmot są dla człowieka naturalnie także bardzo ważne. Do zwierząt ma stosunek, można powiedzieć, ambiwalentny.
Wiele z nich stanowi zagrożenie dla człowieka lub posiada cechy wywierające nań wpływ. Nawet tak wielopłaszczyznowe pojecie jak dau, które tłumaczono jako "sens" i "zasada", i od którego wyprowadza się taoizm od czasów Laozi, nawiązuje jednoznacznie do obserwacji natury. W Północnych Chinach, gdzie przeważają grunty gliniaste i lessowe, po okresie deszczowym przejście było niemożliwe. Dopiero po zbudowaniu drogi (dao) przywracany był na tym obszarze porządek.
Przeważająca część chińskich symboli odnosi się do rzeczy dostrzegalnych gołym okiem; tę grupę można nazwać symbolami nawiązującymi do przedmiotów i ich form. Często jednak pojęcie przedstawiane symbolicznie ma jednakowe bądź też prawie jednakowe brzmienie jak symbol (jak np. fu szczęście i fu nietoperz, który przez to stał się symbolem szczęścia).
Tę grupę symboli można nazwać symbolami nawiązującymi do brzmienia wyrazów. Są jeszcze symbole mające związek z zapachem oraz takie, które wiążą się ze smakiem. Niedawno dostrzeżono, jak ważny jest dla wielu Chińczyków zmysł dotyku. Jaka jest w dotyku dana rzecz, czy sprawia wrażenie zimnej i miękkiej jak nefryt, czy jest gładka, twarda, elastyczna?
Ostatnią grupę symboli można nazwać symbolami nawiązującymi do charakterystycznych cech, gdzie pewnym przedmiotom przypisuje się określone cechy (orzeł na przykład uosabia silę aż do późnego wieku).
Opracowano na podstawie źródeł:
1. Dzieło Zbiorowe - "Encyklopedia PWN t.1-4" Warszawa 1997
2. Wolfram Eberhald - "Symbole chińskie" Kraków 1996
3. T.Honderich /red./ - "Encyklopedia Filozofii t. 1-2" Poznań 1999
4. P. Kowalski /red./ - "Leksykon Znaki Świata" Omen, Przesąd, Znaczenie Warszawa 1998
5. Cesare Ripa - "Ikonologia " Kraków 1992
6. Ewa Nowicka - Świat człowieka - Świat kultury" Warszawa 2006
7. Wojciech J.Burszta - "Antropologia Kultury" Poznań 1998
8. W. Tatarkiewicz - Słownik Symboli" Warszawa
9. Praca Zbiorowa /F.K. Ehrhard i k. Friedrischs- Encyklopedia Mądrości Wschodu Warszawa 1997
10.Hans Biedermann - "Leksykon Symboli" Warszawa 2001